Jeszcze przez chwilę obserwowałam korytarz starając się
zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Ściany popękane w wielu miejscach, sypiący
się z dziur tynk i resztki po tapecie, która kiedyś ozdabiała te korytarze.
Brudne od dawna nie myte kafelki, na których uczniowie rysowali bądź pisali
różne rzeczy. Z lekkim uśmiechem zauważyłam nieprzyzwoite rzeczy, które
uczniowie wpisywali przez tygodnie a może nawet miesiące. Mój wzrok przykuło
jedno charakterystyczne, ładne pismo. Na większości kafelek znajdował się choć
jeden wpis tajemniczej osoby. Zdania, które napisała ta osoba miały sens i nie
były tak wulgarne i zboczone jak inne. Delikatnie przechyliłam głowę czytając
zdanie najbliżej mnie. ,,Śmierć ma ostatnie słowo”. Spodobał mi się przekaz
tych czterech prostych słów. Śmierć ma ostatnie słowo, takie prawdziwe i
banalne a jednak wielu ludzi o tym zapomina. Z westchnieniem spojrzałam na
masywne, drewniane drzwi przypalone w wielu miejscach. Powoli wstałam i
otrzepując kurz z moich czarnych spodni podeszłam do drzwi wejściowych i mocno
szarpnęłam za klamkę. Zamknięte. Kurwa. Najwidoczniej nauczyciele stwierdzili,
że zbyt wielu uczniów ucieka z zajęć i z przezorności zamykali je na każdej
lekcji. Genialnie, mam wreszcie coś czemu mogę poświęcić moją cenną uwagę. Delikatnie
oblizałam zęby pamiętając, że na usta mam pomalowane czarną szminką i
wystawiając język na zewnątrz wyjęłam wytrychy z kieszeni. Przez chwilę
majstrowałam przy zamku kiedy usłyszałem w oddali ciche kroki. Pewnie ktoś inny
by ich nie usłyszał, ale ja od zawsze miałam niezwykle wyczulony słuch. Szybko
wyszarpnęłam wytrychy z zamku i podkradłam się pod ścianę. Nasłuchiwałam
kroków, które z każdą chwilą coraz bardziej cichły jakby osoba idąca
zrozumiała, że dowiedziałam się o jej obecności. Gdy kroki całkiem ucichły mój
umysł był na skraju wytrzymałości. Nienawidziłam czekania. Cierpliwość z pewnością
nie była moją mocną stroną. Biorąc głęboki wdech oderwałam cię od ściany i
wysunęłam nogę delikatnie do przodu. Wychyliłam delikatnie głowę i natychmiast poczułam,
że to był błąd. Nieznajomy brutalnie przygniótł mnie do ściany napierając swoim
ciałem na moje. Na skutek nagłego zetknięcia mojego ciała z ścianą z ust wydarł
mi się cichy jęk. Poczułam wibracje, kiedy chłopak gardłowo się zaśmiał. Nie
był to przyjemny śmiech a ja nie czułam się komfortowo przygnieciona przez
nieznajomego do ściany, mimo iż trzeba było przyznać, że był jeden z niewielu
seksownych chłopaków, których spotkałam w życiu. Ciemne luźne spodnie ledwo
trzymające się na biodrach odsłaniały gumkę jego bokserek. Koszulka z mocnymi
wcięciami z boku odsłaniała całkiem spory kawałek jego nagiego, umięśnionego brzucha,
ale to nie to sprawiało, że miał urodę gwiazdy, którą widziałam na starych
nagraniach z jakże oddalonego a mimo wszystko bliskiego dawnego czasu. To
wszystko było niczym w porównaniu z jego oczami. Błękitne oczy, które
przypatrywały mi się z pożądaniem były najpiękniejszymi oczami jakie w życiu
widziałam. Nigdy nie byłam nad oceanem ani nigdy nie widziałam tak pięknego
nieba, ale gdybym widziała choć jedną z tych rzeczy bez zastanowienia
stwierdziłabym, że są podobne do jego oczu. Po chwili z moich rozmyślań wyrwał
mnie nagły ruch chłopaka. Nieznajomy brutalnie chwycił mnie za ręce i jedną
silną dłonią przyłożył je do ściany nad moją głową. Przyglądał mi się dokładnie
od góry do dołu a ja stałam tylko i ze spokojem czekałam aż skończy. Wiele razy
już była w podobnej sytuacji i zawsze skutkowało jedno. Zachowaj spokój,
zaatakuj dopiero wtedy, gdy zacznie się do ciebie dobierać. Jak na razie
skutecznie wprowadzałam tą zasadę w życie.
Chłopak, który skończył badać moje ciało wzrokiem nachylił
się tak, że nasze oczy były na tej samej wysokości. Starałam się by w moim
spojrzeniu nie było tego co aktualnie było w moim wnętrzu. Starałam się patrzeć
na niego nienawistnym wzrokiem, bez krztyny ciepła i pożądania. Sam chłód,
przynajmniej tak to sobie zaplanowałam a
przez wiele lat byłam niezłą aktorką ukrywając to co tak naprawdę czuję, więc
miałam nadzieję, że i tym razem to poskutkuję. Nieznajomy nachylił się do mnie
głaszcząc swoimi włosami mój policzek.
- Może ci się to przydać, ale pamiętaj, że nikomu nie możesz
powiedzieć skąd to masz i od kogo. Nie lubię niewygodnych pytań. Nikomu tego
nie pokazuj. Niech to będzie nasz słodka tajemnica – wyszeptał mi na ucho
praktycznie dotykając swoimi ustami mojego ciała. Następnie brutalnie włożył
swoją dłoń do moich spodni na co natychmiast zareagowałam gwałtownym szepnięciem. Wyswobodziłam dłoń i
przejechałam czarnymi paznokciami po jego plecach zostawiając cztery krwawe ślady.
Jedyną wolną nogą próbowałam kopnąć go w krocze, ale chybiłam trafiając w udo.
Chłopak ze śmiechem odskoczył i zbiegł po schodach. Szarpnął za klamkę i
szeroko otworzył drzwi. Kurwa, ale przecież one była zamknięte. Do jasne
cholery o co chodzi?
- Jesteś tak ostra i niebezpieczna. Lubię takie – mrugnął
okiem i już miał się odwrócić i wybiec, kiedy dodał jeszcze odwracając głowę. –
Miłego dnia, Alex – zaśmiał się wybiegając i zamykając za sobą drzwi.
Przerażona wpatrywałam się w drzwi nie mogąc zrozumieć tego
co usłyszałam. Skąd on znał moje imię? Czemu tak dziwnie się zachowywał? Jak
otworzył te pieprzone drzwi? I jak udało mu się doprowadzić mnie do stanu, w
którym nie byłam od wielu miesięcy? Nigdy się nie bałam. Starałam odrzucić to
uczucie do kosza razem z innymi niepotrzebnymi emocjami. Na co komu strach, ból
skoro można je zastąpić nienawiścią i chęcią zemsty. Zemsta to było coś co do
tej pory utrzymywało mnie przy życiu. Tak chciałam się zemścić na całym tym
popieprzonym kraju, ale szczególnie na jednej jedynej osobie. Wiedziałam, że wypadek
moich rodziców i mojego brata nie był przypadkiem i wyczuwał w tym coś więcej
niż niewinny wypadek, który spotyka tysiące ludzi każdego dnia. Moi rodzice nie
byli normalni, ani ja ani mój brat też nie byliśmy. Zamierzam pójść w ich
ślady, ale przede wszystkim wytropić kogoś kto zniszczył moją rodzinę i sama go
zabić.
Poczułam jak przerażenie wylatuję ze mnie jak z przebitego
balonika, który po chwili wypełnij się nienawiścią i chęcią zemsty.
Automatycznie wyprostowałam plecy i poprawiłam czerwone włosy. Podbiegłam do
szafek i chwyciłam czarną torbę w trupie czaszki, którą uprzednio tam
zostawiłam. Gdy ją podnosiłam poczułam jak coś szorstkiego styka się z moją
skórą między cienkim materiałem spodni. Wsadziłam rękę w spodni i wyciągnęłam z
niej kartkę papieru złożoną parokrotnie. Z roztargnieniem przypomniałam sobie
słowa chłopaka i już miałam ja przeczytać, kiedy usłyszałam ciężki kroki za
mną. Szybko chowałam kartkę do stanika mając przeczucie, że w tej szkole
dokładnie przeszukają mi torbę a mnie samej nie odważą się tknąć.
Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam z wyższością na
starego człowieka, który powoli poruszał się w moją stronę. Pewnie każda innej
porządna dziewczyna podeszłaby do niego i spytała się czy może jakoś pomóc, ale
nie ja. Je z pewnością nie byłam tą porządną.
Cierpliwie czekałam aż staruszek dojdzie do mnie stukając
czarnymi paznokciami o szafki. Z roztargnieniem zauważyłam skórkę, która
została między paznokciami po podrapaniu chłopaka. Uśmiechnęłam się zadowolona
wiedząc, że ślady utrzymają się przez co najmniej tydzień. Byłam z tego
niezwykle dumna.
Po dłuższej chwili stary człowiek podszedł do mnie i ciężko
sapiąc z wysiłku wyrzucił z siebie potok słów, które ani odrobinę nie wydawał
się przypominać ludzkiej mowy.
- Czego? – warknęłam niegrzecznie przybliżając swoją twarz
do jego twarzy. Pachniał przyjemną delikatną wodą kolońską a blizny, które
zauważyłam na jego twarzy natychmiast zdobyły u mnie szacunek. To raczej na
pewno nie jest człowiek z czystą kartą. Wydawało mi się, że z pewnością ma coś
na sumieniu a to już wzbudzało u mnie pozytywne uczucia.
- Panno Alex Parker, dyrekcja czeka na panią. Musi pani
omówić z dyrektorką zasady obowiązujące w tej szkole i odebrać plan zajęć –
powiedział głośniej staruszek. Mimo tego, że postawa na to nie wskazywała miał
mocny głos. Jeszcze raz uważniej mu się przyjrzałam zauważając ciemne tatuaże
zasłonięte szkolnym ubiorem woźnego.
- Tak, już idę – odparłam roztargniona kierując się w
kierunku, który wskazywał mi woźny. Moje trampki wydawały głośny odgłos kiedy
kierowała się pod drzwi dyrekcji szkoły.
Po tej jednej godzinie spędzonej na korytarzu w towarzystwie
niechcianego nieznajomego i chwilowym towarzystwie woźnego w mojej głowie
sformułowało się jedno zdanie. Ta szkoła z pewnością skrywa wiele tajemnic, a
mnie to cholernie pociągało.