wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 1



Jeszcze przez chwilę obserwowałam korytarz starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Ściany popękane w wielu miejscach, sypiący się z dziur tynk i resztki po tapecie, która kiedyś ozdabiała te korytarze. Brudne od dawna nie myte kafelki, na których uczniowie rysowali bądź pisali różne rzeczy. Z lekkim uśmiechem zauważyłam nieprzyzwoite rzeczy, które uczniowie wpisywali przez tygodnie a może nawet miesiące. Mój wzrok przykuło jedno charakterystyczne, ładne pismo. Na większości kafelek znajdował się choć jeden wpis tajemniczej osoby. Zdania, które napisała ta osoba miały sens i nie były tak wulgarne i zboczone jak inne. Delikatnie przechyliłam głowę czytając zdanie najbliżej mnie. ,,Śmierć ma ostatnie słowo”. Spodobał mi się przekaz tych czterech prostych słów. Śmierć ma ostatnie słowo, takie prawdziwe i banalne a jednak wielu ludzi o tym zapomina. Z westchnieniem spojrzałam na masywne, drewniane drzwi przypalone w wielu miejscach. Powoli wstałam i otrzepując kurz z moich czarnych spodni podeszłam do drzwi wejściowych i mocno szarpnęłam za klamkę. Zamknięte. Kurwa. Najwidoczniej nauczyciele stwierdzili, że zbyt wielu uczniów ucieka z zajęć i z przezorności zamykali je na każdej lekcji. Genialnie, mam wreszcie coś czemu mogę poświęcić moją cenną uwagę. Delikatnie oblizałam zęby pamiętając, że na usta mam pomalowane czarną szminką i wystawiając język na zewnątrz wyjęłam wytrychy z kieszeni. Przez chwilę majstrowałam przy zamku kiedy usłyszałem w oddali ciche kroki. Pewnie ktoś inny by ich nie usłyszał, ale ja od zawsze miałam niezwykle wyczulony słuch. Szybko wyszarpnęłam wytrychy z zamku i podkradłam się pod ścianę. Nasłuchiwałam kroków, które z każdą chwilą coraz bardziej cichły jakby osoba idąca zrozumiała, że dowiedziałam się o jej obecności. Gdy kroki całkiem ucichły mój umysł był na skraju wytrzymałości. Nienawidziłam czekania. Cierpliwość z pewnością nie była moją mocną stroną. Biorąc głęboki wdech oderwałam cię od ściany i wysunęłam nogę delikatnie do przodu. Wychyliłam delikatnie głowę i natychmiast poczułam, że to był błąd. Nieznajomy brutalnie przygniótł mnie do ściany napierając swoim ciałem na moje. Na skutek nagłego zetknięcia mojego ciała z ścianą z ust wydarł mi się cichy jęk. Poczułam wibracje, kiedy chłopak gardłowo się zaśmiał. Nie był to przyjemny śmiech a ja nie czułam się komfortowo przygnieciona przez nieznajomego do ściany, mimo iż trzeba było przyznać, że był jeden z niewielu seksownych chłopaków, których spotkałam w życiu. Ciemne luźne spodnie ledwo trzymające się na biodrach odsłaniały gumkę jego bokserek. Koszulka z mocnymi wcięciami z boku odsłaniała całkiem spory kawałek jego nagiego, umięśnionego brzucha, ale to nie to sprawiało, że miał urodę gwiazdy, którą widziałam na starych nagraniach z jakże oddalonego a mimo wszystko bliskiego dawnego czasu. To wszystko było niczym w porównaniu z jego oczami. Błękitne oczy, które przypatrywały mi się z pożądaniem były najpiękniejszymi oczami jakie w życiu widziałam. Nigdy nie byłam nad oceanem ani nigdy nie widziałam tak pięknego nieba, ale gdybym widziała choć jedną z tych rzeczy bez zastanowienia stwierdziłabym, że są podobne do jego oczu. Po chwili z moich rozmyślań wyrwał mnie nagły ruch chłopaka. Nieznajomy brutalnie chwycił mnie za ręce i jedną silną dłonią przyłożył je do ściany nad moją głową. Przyglądał mi się dokładnie od góry do dołu a ja stałam tylko i ze spokojem czekałam aż skończy. Wiele razy już była w podobnej sytuacji i zawsze skutkowało jedno. Zachowaj spokój, zaatakuj dopiero wtedy, gdy zacznie się do ciebie dobierać. Jak na razie skutecznie wprowadzałam tą zasadę w życie.
Chłopak, który skończył badać moje ciało wzrokiem nachylił się tak, że nasze oczy były na tej samej wysokości. Starałam się by w moim spojrzeniu nie było tego co aktualnie było w moim wnętrzu. Starałam się patrzeć na niego nienawistnym wzrokiem, bez krztyny ciepła i pożądania. Sam chłód, przynajmniej tak to sobie zaplanowałam  a przez wiele lat byłam niezłą aktorką ukrywając to co tak naprawdę czuję, więc miałam nadzieję, że i tym razem to poskutkuję. Nieznajomy nachylił się do mnie głaszcząc swoimi włosami mój policzek.
- Może ci się to przydać, ale pamiętaj, że nikomu nie możesz powiedzieć skąd to masz i od kogo. Nie lubię niewygodnych pytań. Nikomu tego nie pokazuj. Niech to będzie nasz słodka tajemnica – wyszeptał mi na ucho praktycznie dotykając swoimi ustami mojego ciała. Następnie brutalnie włożył swoją dłoń do moich spodni na co natychmiast zareagowałam  gwałtownym szepnięciem. Wyswobodziłam dłoń i przejechałam czarnymi paznokciami po jego plecach zostawiając cztery krwawe ślady. Jedyną wolną nogą próbowałam kopnąć go w krocze, ale chybiłam trafiając w udo. Chłopak ze śmiechem odskoczył i zbiegł po schodach. Szarpnął za klamkę i szeroko otworzył drzwi. Kurwa, ale przecież one była zamknięte. Do jasne cholery o co chodzi?
- Jesteś tak ostra i niebezpieczna. Lubię takie – mrugnął okiem i już miał się odwrócić i wybiec, kiedy dodał jeszcze odwracając głowę. – Miłego dnia, Alex – zaśmiał się wybiegając i zamykając za sobą drzwi.
Przerażona wpatrywałam się w drzwi nie mogąc zrozumieć tego co usłyszałam. Skąd on znał moje imię? Czemu tak dziwnie się zachowywał? Jak otworzył te pieprzone drzwi? I jak udało mu się doprowadzić mnie do stanu, w którym nie byłam od wielu miesięcy? Nigdy się nie bałam. Starałam odrzucić to uczucie do kosza razem z innymi niepotrzebnymi emocjami. Na co komu strach, ból skoro można je zastąpić nienawiścią i chęcią zemsty. Zemsta to było coś co do tej pory utrzymywało mnie przy życiu. Tak chciałam się zemścić na całym tym popieprzonym kraju, ale szczególnie na jednej jedynej osobie. Wiedziałam, że wypadek moich rodziców i mojego brata nie był przypadkiem i wyczuwał w tym coś więcej niż niewinny wypadek, który spotyka tysiące ludzi każdego dnia. Moi rodzice nie byli normalni, ani ja ani mój brat też nie byliśmy. Zamierzam pójść w ich ślady, ale przede wszystkim wytropić kogoś kto zniszczył moją rodzinę i sama go zabić.
Poczułam jak przerażenie wylatuję ze mnie jak z przebitego balonika, który po chwili wypełnij się nienawiścią i chęcią zemsty. Automatycznie wyprostowałam plecy i poprawiłam czerwone włosy. Podbiegłam do szafek i chwyciłam czarną torbę w trupie czaszki, którą uprzednio tam zostawiłam. Gdy ją podnosiłam poczułam jak coś szorstkiego styka się z moją skórą między cienkim materiałem spodni. Wsadziłam rękę w spodni i wyciągnęłam z niej kartkę papieru złożoną parokrotnie. Z roztargnieniem przypomniałam sobie słowa chłopaka i już miałam ja przeczytać, kiedy usłyszałam ciężki kroki za mną. Szybko chowałam kartkę do stanika mając przeczucie, że w tej szkole dokładnie przeszukają mi torbę a mnie samej nie odważą się tknąć.
Gwałtownie się odwróciłam i spojrzałam z wyższością na starego człowieka, który powoli poruszał się w moją stronę. Pewnie każda innej porządna dziewczyna podeszłaby do niego i spytała się czy może jakoś pomóc, ale nie ja. Je z pewnością nie byłam tą porządną.
Cierpliwie czekałam aż staruszek dojdzie do mnie stukając czarnymi paznokciami o szafki. Z roztargnieniem zauważyłam skórkę, która została między paznokciami po podrapaniu chłopaka. Uśmiechnęłam się zadowolona wiedząc, że ślady utrzymają się przez co najmniej tydzień. Byłam z tego niezwykle dumna.
Po dłuższej chwili stary człowiek podszedł do mnie i ciężko sapiąc z wysiłku wyrzucił z siebie potok słów, które ani odrobinę nie wydawał się przypominać ludzkiej mowy.
- Czego? – warknęłam niegrzecznie przybliżając swoją twarz do jego twarzy. Pachniał przyjemną delikatną wodą kolońską a blizny, które zauważyłam na jego twarzy natychmiast zdobyły u mnie szacunek. To raczej na pewno nie jest człowiek z czystą kartą. Wydawało mi się, że z pewnością ma coś na sumieniu a to już wzbudzało u mnie pozytywne uczucia.
- Panno Alex Parker, dyrekcja czeka na panią. Musi pani omówić z dyrektorką zasady obowiązujące w tej szkole i odebrać plan zajęć – powiedział głośniej staruszek. Mimo tego, że postawa na to nie wskazywała miał mocny głos. Jeszcze raz uważniej mu się przyjrzałam zauważając ciemne tatuaże zasłonięte szkolnym ubiorem woźnego.
- Tak, już idę – odparłam roztargniona kierując się w kierunku, który wskazywał mi woźny. Moje trampki wydawały głośny odgłos kiedy kierowała się pod drzwi dyrekcji szkoły.
Po tej jednej godzinie spędzonej na korytarzu w towarzystwie niechcianego nieznajomego i chwilowym towarzystwie woźnego w mojej głowie sformułowało się jedno zdanie. Ta szkoła z pewnością skrywa wiele tajemnic, a mnie to cholernie pociągało.

poniedziałek, 5 maja 2014

Prolog


Przemierzała gniewnym krokiem korytarz wsłuchując się w moje głośne kroki, gdy czarne trampki z ćwiekami na czubku miarowo uderzały o kafelkowaną podłogę. Byłam wściekła. Tak cholernie wściekła na Alice, Elizabeth i Lucy. Te dziwki zniszczyły mi życie, które zaczęło się powoli układać w miasteczku Buxton. Było to niewielkie miasto jako jedne z niewielu nie było otoczone wysokimi pięciometrowymi murami z drutem kolczastym na wierzchu i strażnicami co 20 metrów. Było to miasto, które zaginione gdzieś tam  daleko nikogo nie obchodziło i nikt nie myślał, że mogą wychowywać się tam jacyś buntownicy z zimną krwią. Idealne warunki by żyć na własnych zasadach przez nikogo nie być kontrolowanym. Ale ten rozdział z spokojnym życiem  powinnam już zamknąć dzięki moim kochanym sukom z domu dziecka, w którym mieszkałam od kiedy skończyłam 12 lat. Na pewno chcielibyście wiedzieć czemu trafiłam do domu dziecka, czemu one zniszczyły mi życie i czemu tak bardzo nienawidzę miejsca, do którego przybyłam? Hmmm, życie jest na tyle sprawiedliwe, że mam jeszcze coś do powiedzenia w tej sprawie i nie zamierzam wam wyjawić wszystkiego. Ze spokojem kiedyś się dowiecie, ale nie dziś.
Podeszłam do szafek i mocnym kopniakiem przywaliłam w i tak już podniszczone szafki zostawiając wgniecenie. Czerwona farba odeszła w miejscu mojego kopnięcia pozostawiając szary zimny metal. Powinnam się nauczyć kontrolować złość. Oparłam się tyłem o szafki i zsunęłam na brudną ziemię. Podkurczyłam do siebie nogi i położyłam na nich łokcie. Z czystą nienawiścią patrzyłam na szarawe niebo, na którym od czasu do czasu przelatywały samotne samoloty. Kolejny właśnie przeciął niebo. Rafale. Kojarzyłam go z nauk, których udzielali mi rodzice. Zabawne? Normalni rodzice uczą dzieci jak się dobrze zachować, czego nie wolno robić i jak najlepiej spędzać wolny czas. Gry, zabawy i inne tego typu pierdoły. Ale w moim słowniku nie widniało hasło ,,szczęśliwe dzieciństwo” w moim słowniku nie ma miejsca na słowa takie jak radość, szczęście, przyjemność. To było słowa, które mimo, że wielokrotnie doświadczałam nigdy tak naprawdę ich nie potrzebowałam. To całe pieprzenie, że każdy potrzebuję miłości, szczęścia i zabawy było dla mnie nie do zniesienia. Nie po to byłam wychowywana by łamać serca mężczyzną i sprawiać, że każda kobieta chciała by mieć taką przyjaciółkę. O nie. Ja zostałam stworzona do totalnie innego celu. A jakiego? Sama jeszcze nie wiem, ale wiem, że w natłoku wydarzeń, których będę świadkiem nie znajdzie się miejsce na miłość czy przyjaźń. To było niebezpieczne. Ja byłam niebezpieczna. Panie i panowie, oto ja, Alex Parker i zamierzam przypierdolić życiu prosto w twarz.